Co tydzień coś nowego!


Każdy z nas potrzebuje chwili wytchnienia, oderwania się od monotonii i zafundowania sobie przyjemności. A co jeśli by tak odkryć nowe rzeczy lub wrócić do tych z których już wyrośliśmy? Pewnie dlatego Zniszcz ten dziennik, czy Kolorowy Trening Antystresowy odniósł taki sukces ostatnimi czasy! Mnie też się zamarzyło zrobić coś, co robią wszyscy dookoła, ale chciałam podejść do tematu troszkę inaczej i wrócić wspomnieniami do dzieciństwa. A, że lubię wyzwania i uczę się wytrwałości, postanowiłam w moje urodziny, by co tydzień (w miarę możliwości), zrobić coś nowego, a za razem starego, coś co zawsze sprawiało mi przyjemność gdy byłam dzieckiem. I tak minął miesiąc, a ja już dziś mogę pochwalić się jak pięknie poradziłam sobie z wrześniem.

imageTydzień 1

Pamiętam jak będąc małą dziewczynką, wieczorami odwijało się dywan lub rozkładało ławę, by pomieścić te wszystkie drobne elementy. Godziny dopasowywania do siebie małych puzzli budziły emocje, zwłaszcza gdy pojawiała się woda lub niebo i wszystko zmywało się w całość. Kolekcja puzzli rosła i rosła nie tylko w ilości ale i w szczegółowości obrazków, czy ilości elementów. 60 > 120> 500 > 1000 > 4000. Zawsze chciałam więcej i więcej…



Tydzień 2image (1)

I tu pomysł na kolorowanki podsunął mi obecny trend, ale nie chciałam powielać tych samych wydawnictw i motywów, więc wybrałam rodzimego autora. Padło na Anitę Graboś i jej WYSPY, które urzekły mnie niesamowitą szczegółowością. Można wypełniać każdy obszar inną kredką lub pominąć linie i ponieść się fantazji. Nie dość że cieszyłam się jak dziecko to kredki przypomniały mi ćwiczenia z histologii i rysunki, które tworzyliśmy sami.


image (2) Tydzień 3

Zdrapki to chyba najfajniejsze wspomnienie. Ciekawość i oczekiwanie co ukaże się pod warstwą ochronną. Czy uda się wygrać złotówkę by odzyskać wydane pieniądze? Jako dziecko sama nie grałam, ale zawsze pełniłam zaszczytną funkcję głównego zdrapywacza, robiąc wokoło pełno syfu. I kiedy w domu pojawiały się kartoniki, zaraz łapałam za groszówkę i drapałam z uśmiechem na ustach.
No cóż szczęścia do gier losowych nie mam, ale częściej teraz kupuję zdrapkę.


image (3)Tydzień 4

W kinie ostatnio byłam w szkole, nawet nie jestem pewna czy to było liceum czy jeszcze gimnazjum. Oglądaliśmy 3 część trylogii Władca Pierścieni: Powrót króla. Nic kompletnie nie rozumiałam z tego filmu, nie czytając książki, ani bez znajomości poprzednich części kinowych. Nadrobiłam to kiedyś z TVN, gdy puścili całą trylogię. Ostatnio byłam na Sicario. Wiele zdradzić nie mogę, ale muzyka, zdjęcia i pierwsze 15 minut były niesamowite. Tyle z recenzji. A i popcorn pachniał jak za dawnych lat.


Co przyniesie kolejny miesiąc tego nie wiem, ale mam nadzieję, że uda mi się przemycić trochę dziecięcych wspomnień. Jeśli nie, to zapowiada się odkrywczo. Może kupię w końcu sobie jakąś książkę inną niż Szczeklik czy Jarema, albo poznam bliżej okolicę. Ja już wiem co robiłam przez ostatnie 3 tygodnie, ale zdradzać jeszcze Wam nie będę. Do poczytania!

Likarnia.

Likarnia to po prostu szpital. Jedna z najważniejszych jednostek organizacyjnych w systemie opieki zdrowotnej. A ten blog, to moje miejsce na medyczne sprawy i te, które sprawiają mi przyjemność w wolnych chwilach. Taki „szpital” dla mojego zdrowia i duszy. Moja przestrzeń, w której wyrażam siebie, inspiruję i publikuję to co chcę pokazać innym…